wtorek, 14 maja 2019

Kozy, kury i króliki w Powidzu

Jak już kilkakrotnie pisałam, poza wyjazdami typowo wakacyjnymi, lubimy sobie wyskoczyć na parę dni lub weekend wiosną czy jesienią. Poza sprawdzonymi miejscówkami, jak np. Stara Wieś do której wracamy dwa razy w roku, mam też listę miejsc polecanych przez znajomych czy blogerki :) I do takiego właśnie miejsca wybraliśmy się w ostatni weekend.

Agroturystyka Bocheńscy znajduje się w Powidzu, ma dostęp do niewielkiej plaży i jeziora, ogromną przestrzeń, zwierzęta i przede wszystkim pomysł na pobyt z dziećmi. Dzieciaki zajęte są dosłownie od rana do wieczora. O 8 karmienie zwierząt, dojenie kozy i zbieranie jajek, później jazda na koniu i ""rydwanem" zaprzężonym w kuca i przy okazji zbieranie chrustu na ognisko, poszukiwanie złota czyli taki rodzaj podchodów, lepienie z gliny, malowanie, dyskoteka, ognisko a w razie niepogody seans filmowy, a wszystko to okraszone opowieściami pana Czesława, który zdecydowanie kocha to co robi i to miejsce.

Mini plaża



Strefa relaxu :)


W chwilach kiedy dzieci nie mają zorganizowanych zajęć, mogą grać w piłkę, skorzystać z niewielkiego placu zabaw czy po prostu spędzać czas ze zwierzętami, a rodzice - relaksować się na leżaczkach. Do tego dochodzi jeszcze całodniowe wyżywienie (śniadanie, obiad i kolacja) i wieczorna integracja (rodziców). Właściciele mają też łóżeczka turystyczne, wanienki i krzesełka do karmienia dla najmłodszych.




Pomimo, że moje dzieci nie są aż takimi mieszczuchami jak ja :) i mają dzięki dziadkom możliwość dotknięcia i zobaczenia na "żywo" kur, czy królików, to Hani (młodszej to na razie wszystko jedno :)) pobyt u Bocheńskich bardzo się podobał, a mnie podobało się to, że była non stop zajęta i nawet przez chwilę nie pomyślała np. o tym, żeby obejrzeć coś w TV.  Wiadomo, że to agroturystyka, więc nie można spodziewać się luksusów, dla mnie jednak byłoby idealnie, gdyby pokoje miały trochę wyższy standard (a także np. mydło do rąk, mopa czy zmiotkę na wyposażeniu) i gdyby trochę odświeżono tzn. bawialnię. Poza tym myślę, że jeszcze kiedyś tam wrócimy, np. we wrześniu na Święto Ziemniaka, zwłaszcza, że Powidz to trochę ponad 2h jazdy z Łodzi.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz