poniedziałek, 5 października 2015

Romans ze stolycą

Może to mało popularne stwierdzenie, ale lubię Warszawę. To znaczy, nie chciałabym tam (raczej) mieszkać, ale uważam, że jest świetnym celem wycieczek :) W tamtym roku udałyśmy się z Hanią i moją mamą na zajęcia muzyczne, a w ostanią niedzielę, w tym samym gronie, wybrałyśmy się może nie tyle do stolicy, co do Konstancina. Nie chodziło bynajmniej o oglądanie willi celebrytów, a o tężnie :-) Dobre dla zdrowia, ciekawe miejsce, ładnie zrobione miejsce. Same tężnie bardzo ciekawe, to była chyba moja pierwsza wizyta w tego typu przybytku, poza tym bardzo ładny park, kawiarnia z leżakami (trochę mi przypomina łódzką Tubajkę) i pyszną kawą. Ponieważ pogoda była piękna była masa ludzi, ale szczegółnie nam to nie przeszkadzało.







Ale, ale, nie przejechałyśmy 140 km tylko po to, żeby pójść na spacer i wybrać się do tężni. Ptzy okazji wizyty w stolicy odwiedziłyśmy położoną całkiem niedaleko Konstancina Farmę Dyń. Na farmę miałam ochotę już pojechać rok temu, kiedy po raz pierwszy przeczytałam o tym miejscu na blogu Klocek i Kredka, ale chyba za późno się zebrałam, a farma jest czynna jedynie parę m-cy w roku, w tym do końca października (a więc macie jeszcze szansę). 



Ja za dynią przepadam. Lubię ją jeść w wielu postaciach ale sama dynia ma w sobie coś takiego hmm swojskiego, więc już duża ilość dyń mi się na farmie podobała. Hania pozosała wobec dyń .. niewzruszona, ale to nic. Największą atrakcją były dla niej króliki, które można karmić (na farmie jest mini zoo), trampolina oraz bardzo fajny labirynt.




Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić to głośna muzyka i to, że na farmie nie można wypić kawy, tudzień zjeść dyniowego placuszka bądź zupy z dyni, ale poza tym jest to fajna alternatywa do placu zabaw. Szkoda tylko, że tak daleko :) 

2 komentarze: