sobota, 17 października 2015

Kid's kitchen czyli o tym, że moja córka prędzej zostanie kucharką niż baletnicą :-)

Widziałam film "Czarny łabędź", co więcej, uważam, że to świetne kino, chcociaż nie wiem, czy obejrzałabym go po raz drugi. Ale mimo wymowy tego filmu wizja Hani w tiulowej sukience, koczku i w baletkach do mnie przemawia. Bo balet to ładna postawa, dyscyplina, piękno i klasa. Dlatego chciałam, żeby Hanutka spróbowała. Może pamiętacie, że byłyśmy już kiedyś na zajęciach w Baby Club Cafe i Hani się spodbało. Postanowiłam więc iść za ciosem i zapisać ją na balet na pełen etat. I co? Nici! Hania absolutnie nie jest tańcem (w grupie) zainteresowana. Powinno mnie w sumie już zastanowić to, że nie chciała, żebym ją zapisywała w tym roku na zumix w przedszkolu (a ja co? i tak ją zapisałam, a jak się ostatnio dowiedziałam, młoda i tak nie chodzi). Szczerze mówiąc, nie wiem zupełnie co się stało w tzw. międzyczasie. Mam swoję teorię, ale w każdym razie nie będe jej do niczego zmuszać. Przyjdzie na nią (być może) pora. 
Póki to jednak odkryłam wybrałam się H. na balet do Baby Clubu. Mimo, że zajęcia są super i miła pania prowadząca, to Hania w to nie "weszła", natomiast kiedy dowiedziała się, że po balecie są zajęcia Kid's Kitchen stwierdziła, że musimy zostać :) Mimo, że się wcześniej nie zapisałyśmy, dziewczynom udało się nas na zajęcia wcisnąć. I wiecie co? Było super!



Mnie przede wszystkim podoba się to, że rodzice mogą aktywnie uczestniczyć w zajęciach. Zajęcia dla dzieci 4+ wyglądają przeważnie tak, że dzieci COŚ robią a rodzie siedzą na kawie. Też fajnie, ale wiecie ja z moim lekkim ADHD byłam bardzo szczęśliwa, może mogę być z Ha :) Po drugie zajęciom towarzyszy cała oprawa. Dzieci mają swoje krzesełka, otrzymują fartuszki, czapy i swoje deseczki do krojenia. Po czwarte menu dobierane jest pod dzieci - musi proste do wykonania i smaczne. 



Tym razem była to sałatka warzywna w łódeczce z ogórka i przepyszne grzybki z ciasta kruchego z kremem. I wreszcie last, but not least - zajęcia uczą współpracy i porządku. Dzieci muszą podzielić się składnikam, poczekać na swoją kolej i posprzątać po sobie miejsce pracy. A na koniec czeka je nagroda  - mogą zjeść swoje wyroby i z dumą poczęstować rodziców. 



Dzieci to faktycznie urodzenie kucharze (pamiętacie jeszcze na warsztat w Baccaro?) a Kid's Kitchen to najsmaczniejsze zajęcia dla dzieci w mieście. Polecam!

PS. Niestety zdjęc naszczego słodkiego grzybka nie mamy. Nie zdążyłam zrobić :-))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz