wtorek, 20 października 2015

Na grzyby niekoniecznie do lasu. Do kina, niekoniecznie na film :)

Kiedy trzy lata temu zakładałam tego bloga obawiałam się, że szybko przestanę mieć o czym pisać :-) Na szczęście - myliłam się! W Łodzi dzieciowo ciągle coś się dzieje. Niektóre miejsca instytucje się zamykają, zmieniają lokalizację, profil, właścicieli, inne się otwierają, na niektóre zajęcia Hania jest nadal za mała, z niektórych już wyrosła, ale w wielu przypadkach jej wiek czyli 4 lata jest w sam raz. Dzięki temu moja lista miejsc do odwiedzenia i zajęć do "wypróbowania" wcale się nie kurczy. Z drugiej strony mamy z Ha. na mapie Łodzi nasze ulubione miejsca i wydarzenia, które są gwarancją dobrej zabawy i jakości. I co ciekawe, akurat te, o których będę pisać dzisiaj, organizowanie są w instytucjach państwowych :-)

W kwietniu po raz pierwszy wybrałam się z Ha. na Mały Salon Muzyczny w Pałacu Herbsta. Byłyśmy zachwycone, więc z niecierpliwością czekałam na otwarcie sezonu 2015-2016. I właśnie dlatego w poprzednią niedzielę wróciłyśmy do wspaniałego wnętrza Pałacu Herbsta na zajęcia o tytule "Na grzyby". Jak zwykle było przedstawienie intrumentów, cztery niedługie utwory grane na żywo (flet poprzeczny, klarnet, fagot i skrzypce), jesienne zabawy muzyczno-ruchowe, następnie warsztaty plastyczne, w trakcie których dzieci wyklejały plasteliną różne grzybki, a na sam koniec - poczęstunek w ogrodzie zimowym. Kolejny warsztat 21.11. mam nadzieję, że uda nam sie dotrzeć :)





Na warsztatach z cyklu "Mały Kinematograf" byłam już kilkakrotnie (chociaż przyznaję, nie zawsze to tutaj dokumentowałam :o) moja ostatnia relacja pochodzi z marca 2014!!) i uważam, że naprawdę trzymają poziom. "Mały Kinematograf" to przede wszystkim okazja do spotkania z bardzo dobrymi książkami dla dzieci, możliwość artystycznego wyżycia oraz obejrzenia "klasyków" dla dzieci na dużym ekranie. We wrześniu b.r. wróciłyśmy do Muzeum Kinematografii na spotkanie z najnowszą książką Mizielińskich "Pod ziemią. Pod wodą". Bardzo lubię twórczość Mizielińskich, dlatego też warsztaty były okazją zapoznania się z książką, któej jeszcze nie mamy :-) Było więc oglądanie książki na dużym ekranie, a następnie zajęcia plastyczne. Efekty widać na załączonym zdjęciu. Po Ha. było znów widać, że brakuje jej twórczej zabawy w stylu Picassy :-)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz