poniedziałek, 26 stycznia 2015

Primabalerina

Tiulowe spódniczki, baletki, koczki, piękna muzyka, elegancja Francja i dystyngowane ruchy. Powiedzmy sobie szczerze, balet jest czymś niezwykłym i dla dorosłych (miałam dokładnie tam samo, póki nie obejrzałam "Czarnego Łabędzia" :-)), nie ma się więc co dziwić, że zachwyca i małe dziewczynki. Hania nie stanowi tutaj żadnego wyjątku. Kocha tiulowe spódniczki, bluzeczkę z balerinką, a już rok temu mówiła mi - mamo, chcę baletki, ale wiesz, takie prawdziwe :-)

Po wysiłku trzeba się posilić
Zwłaszcza gofrem w kształce Minnie

Czy to "zamiłowanie" Hani do baletu to tylko chwilowy kaprys nie wiem,  ale w każdym razie korzystając z wolnego weekendu, wybrałyśmy się ostatnio do Baby Club Cafe na spotkanie z baletem właśnie. Zajęcia trwają niecałą godzinę, prowadzone są przez zawodową baletnicę, "za zamkniętymi drzwiami". W czasie, kiedy dziewczynki ćwiczą, mamy mogą napić się kawy a kiedy drzwi się otwierają następuje pokaz. To, co mi się podoba to fakt, że za każdym razem dzieci uczą się konkretnego układu, tak więc na zajęcia można teoretycznie wpaść z doskoku i świetnie się bawić.
Natomiast warto być w BCC chociaż paręnaście minut wcześniej, żeby dziecko mogło się trochę zaaklimatyzować, bo jednak w czasie zajęć jest bez rodzica.



Nam sobotnie spotkanie z baletem zdecydowanie się podobało i pewnie jeszcze kiedyś się na nie wybierzemy :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz