Natomiast co do samej sztuki, Hm, Nie powiem, żeby "Szary Chłopiec" to było jakieś WOW. Jak dla mnie ta sztuka jest trochę zbyt dosłowna, łącznie z samą końcówką - szary chłopiec nabrał życia i dosłownie kolorów, ponieważ spotkał przyjaciela. Ten wniosek wynika z samej sztuki, więc podkreślanie go jeszcze dodatkowo słowami, jest dla mnie, nawet biorąc pod uwagę średnią wieku widzów, zbędne. Tego typu dosłowności jest w sztuce zresztą dużo więcej. Ale co tam ja. Dzieciom się podobało. Synek mojej przyjaciółki siedział jak zaczarowany, a i Hania dość żywiołowo reagowała na to, co działo się na scenie. Natomiast o ile Pinokio to wg mnie taki teatr dla dzieci z krwi i kości, gdzie mimo wieku widowni zachowuje się spory dystans (co akurat dla mnie jest OK) i hmm powagę, tak Arlekin jest bardziej bezpośredni, To widać także w "Szarym chłopcu", Grający Matulę i Tatulka aktorzy uczyli dzieci liczyć do 5, śpiewać piosenkę o Afryce. zapraszali na scenę a pod koniec sztuki zaprosili dzieci do wspólnej zabawy oraz ... zdjęć.
Reasumując - Arlekin absolutnie nie zrzucił Pinokia z mojego osobistego piedestału, ale uważam, że wizyta w tym pierwszym, to także fajny pomysł na spędzenie przedpołudnia z dzieckiem.
Teatr Arlekin
"Szary chłopiec"
Bilet 15 zł/ osoba
Super! Ja też muszę się w końcu wybrać do teatru z moim Janem :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń