Jak już wiecie z poprzedniego wpisu wakacje spędziliśmy tym razem w Wielkopolsce. Będąc w tym rejonie, trudno byłoby nie zajrzeć do Poznania, co oczywiście zrobiliśmy.
To była raptem moja druga wizyta w tym mieście, natomiast ponieważ tym razem towarzyszyły nam dzieci, zamiast skupiać się must-see stolicy Wielkopolski, wybraliśmy miejsca, które będą atrakcyjne dla dzieci w wieku przedszkolnym. Na pierwszy ogień poszło Żywe Muzeum Rogalowe, w którym odbywają się pokazy robienie rogali świętomarcińskich połączone z nauką gwary poznańskiej oraz możliwością poznania historii tego miasta. Pokazy prowadzone są przez bardzo sympatycznych oraz zabawnych panów, którzy sypią dowcipami jak z rękawa, ale mają także dużą wiedzę na temat miasta, gwary oraz rogali oczywiście. Pokazy są interaktywne, w związku z czym do wspólnego pieczenia zapraszani są goście. Po wcześniejszym założeniu firmowego fartuszka i czapki, można ugnieść ciasto czy wypełnić farszem prawie gotowego rogala. Ze względu na specyfikę tego smakołyku, czyli kilkugodzinne wyrabianie półfrancuskiego ciasta, nie da się faktycznie przygotować rogali w trakcie pokazu (jak ma to miejsce w Toruniu, gdzie można samodzielnie zrobić pierniczki). Ale spokojnie, można ich spróbować i to w cenie biletu.
Muzeum znajduje się w przepięknej historycznej kamiennicy, pokazy są na pięterku, na które prowadzą dośc strome i wąskie schody, wózki lepiej więc zostawić na dole. Bilety kosztują ok. 15 zł/ os, natomiast warto zarezerować je wcześniej, zwłaszcza na weekend. Pokaz trwa ok. 45 minut, a raz dziennie dodatkowo organizowany jest pokaz "koziołkowy", ponieważ okna muzeum wychodzą wprost na ratusz.
Po wizycie w muzeum, wybraliśmy się do Nowego Zoo. Pierwsze wrażenie nie było może najlepsze, widać, że ZOO ma swoje lata, ale na zdecydowany plus zaliczyć można naprawdę duży parking. Wszyscy, którzy znają łódzkie ZOO, wiedzą o czym mówię :) Poznański ogród zoologiczny jest naprawdę ogromny (dopiero po fakcie przeczytałam, że jest to drugie co do wielkości (po Gdańsku) ZOO w Polsce), na jego terenie znajdują się dwa stawy oraz bardzo dużo drzew i naturalnej flory. Naprawdę miałam dzięki temu poczucie, że zwierzęta mają tam czym oddychać. Największe wrażenie zrobiły na nas niedźwiedzie - mieszka ich w Poznaniu i mają naprawdę sporo przestrzeni, poza tym można je podziwiać w różnych sytuacjach np. kiedy zażywają kąpięli :) oraz słonie i wielbłądy, które mają wybieg charakterem przypominający safari. Ponieważ ogród jest naprawdę ogromny, warto skorzystać z krążącej po nim kolejki. Nie dość, że można lekko odsapnąć (kolejka ma kilka stacji, można sobie wysiąść na jednej z nich i kontynuować spacer na pieszo), to jest dodatkowa, bezpłatna, atrakcja dla dzieci. Obejście (niecałego) Zoo wraz z przejażdżką kolejką oraz obowiązkową wizytą w mini zoo (tutaj nie można karmić zwierząt) zajęło nam ok. 2,5 godziny.
Jestem przekonana, że Poznań ma do zaoferowania wiele więcej atrakcji dla dzieci (np. Palmiarnię, fajna opcja na niepogodę), ale już te dwie spowodowały, że czas zleciał nam naprawdę szybko a dzieciaki nie narzekały na nudę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz