Zima (ponownie) nas dobiła. Ospa -> mniejsza odporność -> przeziębienia to w styczniu i lutym nasz chleb powszedni, ponieważ jednak wreszcie udało nam się trochę ogarnąć a ja mialam wolne popoludnie, wybrałyśmy się z Hanią do ... kina, a jakże! Tym razem wybór padł na Balerinę. Jeśli jeszcze tego filmu nie widzieliście, to pędźcie do kina albo poczekajcie na wydanie DVD. Film jest naprawdę cudowny.
Po pierwsze to świetna animacja (a jak wiecie, nie o każdej można tak powiedzieć), towarzyszy jej świetna muzyka i przede wszystkim jest mądra. Pokazuje, że warto mieć marzenia i za nimi podążać, że wszystko jest możliwe a o wartości ludzi świadczy nie ich pochodzenie, a czyny, ale przede wszystkim, że żeby coś osiągnąć trzeba ciężko pracować, bo nic nie przychodzi samo.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń