Powiedzmy sobie szczerze, byłyśmy z Hanią kilkakrotnie na zajęciach muzycznych, więc teoretycznie niewiele było mnie w stanie zaskoczyć :) I tak też trochę było. Było mruczenie, poduchy, zaangażowanie rodziców. Co fajne/ inne niż np. w czasie zajęć Baby Boom Boom w łódzkiej filharmonii to po pierwsze ogromny luz. Można było skakać, tańczyć, wygłupiać się i nie czuć się przy tym głupio, po drugie możliwość dotknięcia i "zagrania" na instrumentach i wreszcie po trzecie i to jest absolutny walor Smykofonii - koncert! Każde spotkanie to mini koncert dedykowany dzieciom, za każdym razem prezenentowany jest inny rodzaj muzyki, inne instrumenty, tym razem było to reggea, za dwa tygodnie dzieciaki będą mogły poznać jazz.
Jako zajęciowy "wyjadacz" wiem, że nie należy się za bardzo nastawiać na to, że dziecko będzie robiło dokładnie to, czego od niego w trakcie zajęć oczekujemy, śpiewało i skakało wtedy, kiedy "powinno". Wystarczy, żeby miało "fun" a tego Hani w trakcie koncertu Smykofonii na pewno nie brakołowo.
A po warsztatach ... :-) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz